Nieba się rozbłyszczały.
Miraże granatowe.
Nigdy, aż tak nie grały
ognie kilotonowe.
Niebo się rozszalało
na srebrno i na złoto.
Wszystko wokół zmalało..
Nadal nie wiemy kto to
pokolorował niebo,
pewnej nocy wiosennej.
Jakie imię jest jego
tkwiące w marze sennej?
Może jednak to wojna
o marne ziemskie byty?
Czy Ziemia niespokojna
puszcza ze zdartej płyty
te echa tak piekielne?
Te tak diabelskie grzmoty?
I pioruny wciąż wiernie
trafiające w płoty?
Uspokoiło się.
Wiatr ucichł i zginął.
Już po burzy, a mnie,
wzniosły nastrój minął.
Miraże granatowe.
Nigdy, aż tak nie grały
ognie kilotonowe.
Niebo się rozszalało
na srebrno i na złoto.
Wszystko wokół zmalało..
Nadal nie wiemy kto to
pokolorował niebo,
pewnej nocy wiosennej.
Jakie imię jest jego
tkwiące w marze sennej?
Może jednak to wojna
o marne ziemskie byty?
Czy Ziemia niespokojna
puszcza ze zdartej płyty
te echa tak piekielne?
Te tak diabelskie grzmoty?
I pioruny wciąż wiernie
trafiające w płoty?
Uspokoiło się.
Wiatr ucichł i zginął.
Już po burzy, a mnie,
wzniosły nastrój minął.